Geoblog.pl    ludziepodrozuja    Podróże    Projekt 2012 Azja południowo wschodnia    Hue dzień trzydziesty szósty
Zwiń mapę
2012
31
sty

Hue dzień trzydziesty szósty

 
Wietnam
Wietnam, Huế
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3888 km
 
dzień trzydziesty szósty 31 stycznia

Drogi turysto, jeśli chcesz poznać koloryt i zwyczaje transportu w Wietnamie, zapraszamy w podróż autobusem sypialnym. Podróż, na którą masowo są sprzedawane przez agencje turystyczne bilety, większość pasażerów przyprawia o zawrót głowy. Wszystko zaczęło się niewinnie. Pod hotel podjechał bus, który zawiózł nas pod biuro agencji turystycznej. Po okazaniu niezbyt miłej pani dowodu wpłaty zostaliśmy skierowani do autobusu stojącego na ulicy. Autobus był bardzo podobny do tego jakim jechaliśmy kilkanaście dni temu w Laosie. Zdezorientowani poczynaniami kierowcy, który krzycząc coś po wietnamsku kazał nam się odsunąć od drzwi, wyczekiwaliśmy co nastąpi. Wraz z grupką równie skonsternowanych turystów, obserwowaliśmy jak manewruje po ulicy. Uszczęśliwieni możliwością zajęcia w końcu miejsc w środku przekazaliśmy bagaże do luku i zdejmując obowiązkowo buty weszliśmy do środka.
Autobus ruszył i zaczęła się ponad dwu godzinna jazda po mieście, w celu zebrania kompletu pasażerów. Wymęczeni tą zbieraniną, ciągłym przystawaniem i przepychaniem się kolejnych ludzi,poczuliśmy zadowolenie gdy wszystkie miejsca były zajęte. Nie spodziewaliśmy się rozwoju kolejnych wydarzeń.
Wypełniony autokar, a kierowca palący papierosy zaczął przystawać co jakiś czas i zabierać Wietnamczyków na stopa, bez miejscówki. Ludzie ci bez najmniejszego skrępowania rozkładali się pomiędzy nami na podłodze na prowizorycznych matach. Wsiadło kilkoro z małymi dziećmi. Przyglądaliśmy się wszyscy temu z niedowierzaniem. Ilość osób dodatkowych była niesamowita. Całe szczęście, że tym razem moja żona wybrała miejsca na górze. Było trochę luźniej, za to bardziej śmierdząco...
Kierowca chyba wietnamskim zwyczajem nie dał nam pospać, trąbiąc co chwila. Po traumatycznej nocy w końcu dotarliśmy do Hue po 14 godzinach jazdy. Bogu dziękujemy, że kupiliśmy bilety na samolot na dalszą podróż do Sajgonu.

Hotel Than Thien całkiem przyjemny, może zapach trochę dziwny, ale damy radę. Gorzej, że ciągle pada. Pada deszcz. Trochę gęstszy niż kapuśniaczek. Ubieramy kurtki przeciwdeszczowe i ruszamy na miasto. Jemy późne śniadanie i idziemy do Cytadeli w Hue. Największe, otoczone murem i fosą, niegdyś przepiękne, okazałe miasto cesarskie, dziś ruiny, które nie wytrzymały ataku, głównie Francuzów i Amerykanów, podczas wojen w XX wieku. Weszliśmy do cytadeli przez Bramę Południową, położoną nad Rzeką Perfumową. Zwiedzamy kolejno odrestaurowane sale Mandarynów, Purpurowe Zakazane Miasto (a raczej jego ruiny), w którym mieszkała rodzina królewska. Od 1993 r. Cytadela w Hue znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Popołudnie i trochę wieczoru spędzamy w Mandarin Cafe, gdzie właścicielem jest Mr. Cu. To profesjonalny fotograf, który od ponad 40 lat pasjonuje się fotografią. Przemiły człowiek, który podarowuje nam jedno ze swoich zdjęć, w formie pocztówki, które naprawdę są urzekające.
Jutro na spokojnie planujemy dalsze zwiedzanie miasta, które nie jest duże. Najgorsze, że ciągle pada...

dzienne wydatki:

bus z dworca do hotelu 60.000 VND
śniadanie 120.000 VND
bilet wstępu do Cytadeli 2x 55.000 VND
obiad 200.000 VND
woda 5.000 VND
hotel 16,2$



dzień trzydziesty siódmy 1 luty

Niebiosa się nad nami dziś zlitowały. NIE PADA. To fantastyczna nowina, z samego rana wyruszyliśmy wobec powyższego na dalszą eksplorację miasta Hue. Gdy nie pada, miasto wydaje się większe, turyści wyszli na ulice, jest gwarniej i tłoczniej. W związku z tym, że nie pada, wypożyczyliśmy skuter, zatankowaliśmy (paliwo po 1 dolara za litr). Hue jest okalane cesarskimi grobowcami. Pojechaliśmy zobaczyć dwa z nich, grobowiec Khai Ding, oraz Minh Mang. Są to wielkie, okazałe budowle, otoczone murami, świątyniami, kolejnymi budynkami. Gdy jechaliśmy skuterem, usłyszeliśmy "Good morning". Na skrzyżowaniu zaczepiła nas około 40-letna kobieta. Dosyć zrozumiałym angielskim zaczęła prowadzić z nami konwersację ze swojego skutera. Jechała z nami równolegle, aż do pierwszego naszego celu, cały czas próbując skusić nas na wizytę w jej domu. My jakoś z wymigaliśmy się od kolejnego naciągania. Jest ono niestety dosyć nagminne. Na targu, w sklepie trzeba ciągle przeliczać tutejsze kwoty w dziesiątkach tysięcy dongów i pilnować zer na banknotach, które są do siebie podobne. Grobowiec Khai Ding położony jest około 12 km na południe od Hue.
Usytuowany jest na zboczu wzniesienia. Do głównego grobowca prowadzą nas schody przez trzy kolejne tarasy. Na jednym z nich stoją naturalnej wielkości dwa rzędy kamiennych posągów żołnierzy. W centralnej części znajduje się wykonany we Francji w 1920r posąg siedzącego cesarza. Na sklepieniu z malowidła wyłania się 9 smoków. Malowidło zatytułowane jest dziewięć smoków ukrytych w chmurach.
Wykorzystujemy utrzymującą się poprawę pogody i jedziemy do drugiego grobowca Minh Mang. Ignorujemy informacje zaczepiającego nas chłopaka na skuterze, że pomyliliśmy drogę. I już po 3 minutach jesteśmy na parkingu przed wejściem do grobowca. Rozciąga się on na dużo większym obszarze niż poprzedni. Cały obszar kilkudziesięciu hektarów otoczony jest murem. Płacimy za parking dla skutera, a następnie bilet do środka. Wewnątrz na pierwszym dziedzińcu po obu stronach stoją kamienne posągi żołnierzy, a centralnie budynek świątyni poświęconej cesarzowi.
Niedostępny dla zwiedzających i otoczony 280 m murem 3 m wysokości. Niewielu turystów odwiedzających to miejsce cieszy nas, jest cicho i spokojnie. Spacerujemy po terenie chłonąc atmosferę tego miejsca. Droga powrotna do Hue jest już prostsza do przejechania. Wjeżdżamy do miasta i tym razem po przekroczeniu Perfumowej Rzeki kierujemy się na zachód w stronę Thien Mu Pagoda. Tylko 3 km dzielą ją od miasta. Ponownie zostawiamy skuter na parkingu i po schodach docieramy do wysokiej wieży za którą jest brama wejściowa. Za nią, po obu stronach w głębokich nawach znajdują się po trzy bogato zdobione posągi. Trochę nasyceni dzisiejszą dawką historycznych budowli powoli wracamy oddać skuter i zjeść kolacje. Może tym razem znajdziemy coś innego niż ryż...

dzienne wydatki:

bilety na busa do Hoi An 2x 8 $
wynajęcie skutera 100.000 VND
paliwo 100.000 VND
wstęp Khai Dinh 2x 55.000 VND
wstęp Minh Mang 2x 55.000 VND
ciastka 35.000 VND
parking 4x 5.000 VND
obiadokolacja 185.000 VND
napoje 105.000 VND
hotel 336.000 VND

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
 
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 23 wpisy23 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże