Geoblog.pl    ludziepodrozuja    Podróże    Projekt 2012 Azja południowo wschodnia    Kanchanaburi dzień czternasty
Zwiń mapę
2012
09
sty

Kanchanaburi dzień czternasty

 
Tajlandia
Tajlandia, Kanchanaburi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1739 km
 
Dzień czternasty 9 stycznia


Ranek wczesny. Wyruszamy do Kanchanaburi. Noc minęła spokojnie. Wychodzimy z hostelu szukamy taksówki. Sugerując się ceną za wczorajszy kurs, a także wskazówkami z przewodników, zarówno Lonley Planet, jak i Pascala (swoją drogą szybko dezaktualizują się ceny w tych przewodnikach), targujemy z kolejnymi kierowcami taksówek cenę za przejazd. Każdy uparcie woła 200 bathów. Wczoraj płaciliśmy 100 bathów. Co drugi z taksówkarzy schodzi do 150 BTH, ale niżej już żaden. Podchodzimy do szóstego z kolei. Ten zgadza się na kurs za 100 BTH. Nasza cierpliwość została nagrodzona. Taksówką docieramy na dworzec Thon Buri. W Bangkoku jest kilka dworców kolejowych, pociągi odchodzą z różnych miejsc. Jedziemy południową linią kolejową. Kupiliśmy bilet i spokojnie siedzimy w pociągu. Czeka nas około 3 godzin jazdy. Nocujemy w Thai Guesthouse.
Hotel zarezerwowaliśmy już dwa dni wcześniej przez stronę www.agoda.com. Jak do tej pory chyba wolimy w taki sposób szukać noclegów na kolejne dni, zaoszczędza nam to czasu na miejscu. Pozostajemy jednak przy tej stronie tylko i wyłącznie, ponieważ z booking.com do tej pory prowadzimy korespondencje mailową w celu wyjaśnienia problemu z Kuala Lumpur.
W Kanchanaburi planujemy zwiedzić: most na rzece Kwai, budowany był przez jeńców wojennych. Tajlandia podczas II wojny światowej była pod okupacją japońską. Przybliżone dane wskazują, że podczas budowy mostu zginęło około 100 tysięcy jeńców. Byli wśród nich zarówno Amerykanie, Australijczycy, Tajlandczycy, Holendrzy. JEATH (Akronim od nazwy państw, których jeńcy zginęli podczas bombardowania Kanczanaburi pod koniec II wojny światowej) Muzeum Wojny - cmentarz jeńców wojennych, którzy zginęli podczas II wojny Światowej - 16 tysięcy alianckich jeńców.
Dodatkowo chcielibyśmy jeszcze zobaczyć Park narodowy Erawan, gdzie są wodospady.


Leniwe popołudnie. Właśnie siedzimy w tajskiej knajpce the Hut, na jednej z uliczek Kanchanaburi. Zobaczyliśmy już most na rzece Kwai, cmentarz żołnierzy, Muzeum Wojny. Dziś zdecydowaliśmy się wypożyczyć skuter na 2 najbliższe dni. Miasteczko jest dosyć rozciągnięte i chodzenie na piechotę byłoby męczące w tym upale. Jutro chcemy dojechać do parku Erewan, oddalonego około 30 km na północny zachód. W gesthousie, w którym nocujemy dzisiaj, wykupiliśmy jeszcze jedną noc. Pokój po norze w Bangkoku jest wielki, czysty, z przyzwoitą łazienką. Wypożyczyliśmy skuter i przemieszczamy się nim po miasteczku.

dzienne wydatki:

taksówka na dworzec 100BTH
bilet kolejowy do Kanchanaburi 2x 100 BTH
kawa 12BTH
wynajęcie skutera na 2 dni 400BTH
śniadanie 65BTH
paliwo do skutera 112BTH
obiad (no zaszaleliśmy)230 BTH
pocztówki i znaczki 440 BTH
cola woda owoce 50BTH
hotel 16 $

Dzień piętnasty 10 stycznia


Dzisiaj realizujemy ambitny plan zwiedzania. Ruszamy skuterem do oddalonego o około 65 km od Kanchanaburi parku narodowego Erawan. Od rana zapowiada się kolejny słoneczny i upalny dzień. Zabezpieczeni kremami UV 50, nieodzownymi dla turysty w tym klimacie ruszamy nieśpiesznie drogą na północny zachód w kierunku Sai Yok. Po drodze wstępujemy na śniadanie w przydrożnym zajeździe. Po około 30 km okazało się, że troszkę pomyliłem drogę kierując się jej numerem. Ale po małej poprawce kierunku i zwiedzeniu okolicznych wiosek,trafiamy do celu.
Wstęp do parku kosztuje 200 BTH +20 za parking dla skutera w naszym przypadku. Zostawiamy go przypiętego łańcuchem do specjalnych barierek i ruszamy dalej pieszo. Początkowo asfaltowa alejka po kilkuset metrach zmienia się w dosyć stromą ścieżkę. Miejscami schodzi ona w dół po czym znowu wspina się doprowadzając nas do kolejnych z siedmiu poziomów wodospadu. Po doświadczeniu zdobytym na wyspie Penang w Malezji, wiemy czego się spodziewać w tym dzisiejszym marszu. Wodospady tworzą liczne kaskady. W zagłębieniach wypłukanych przez wodę żyją ryby które po wejściu przez nas do wody podpływają i podskubują nam stopy. W porze suchej wodospady nie są zbyt obfite w wodę. Przechodziliśmy suchą stopą miejscami, przez które w porze deszczowej płynie woda.
Po przeszło godzinnej wspinaczce, docieramy na ostatni, 7 poziom. Myślę, że opłacał się trud, widok na opadającą z góry kaskadami wodę, która spływa między skałami, jest satysfakcjonujący. Droga powrotna zajmuje nam nieco mniej czasu. Na dole czeka upragniona kawa mrożona, bo woda skończyła nam się już podczas podejścia.
Gdyby nie spotykani co pół kroku nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy (jakąś promocję mieli na Tajlandię, czy co?), to Park Erawan i jego wodospady byłoby najpiękniejszym miejscem jakie widzieliśmy przez ostatnie kilka dni. Zrobiło się już popołudnie. Ruszamy w drogę powrotną. Wstępujemy tradycyjnie na tajskie jedzenie, wybierając jak najmniej turystyczne miejsce. Za dziesięć złotych ( w przeliczeniu) zjadamy obiad. Świeżo smażone na naszych oczach ryż z warzywami i kurczakiem (lub krewetkami) do tego cola. Pani chociaż nie rozumie za wiele po angielsku na kuchni tajskiej zna się bardzo dobrze. Dania są tradycyjnie bardzo pikantne i aromatyczne. Duża ilość czosnku i przypraw tworzy bardzo intensywny smak. Około 17 docieramy do miejsca naszego noclegu, oddajemy skuter w recepcji i kupujemy bilety na jutrzejszy dzień do Bangkoku.

Miasteczko jest typowo turystyczne, czuje się obecność angielskojęzycznych turystów dookoła. Knajpki są stylizowane w amerykańsko/tajlandzkim stylu. Po południu odwiedzamy jeszcze cmentarz ofiar wojny. Faktycznie robi wrażenie i nie dziwi nas w ogóle, że jest tu tylu amerykańskich turystów dookoła. Na nagrobkach można przeczytać napisy, że w 1944-45 roku zginęli tu młodzi żołnierze, 20-30 letni.

Rady dla podróżujących tą trasą:

pranie można zrobić już za 20 BTH za 1kg

bilety w różne strony - Bangkok, Aluthaya, itd - dostępne w każdym guesthousie lub hostelu, dostępne również w ulicznych biurach podróży. Kupić można bilety na transport w dowolne strony Tajlandii. Busy odbierają pasażerów bezpośrednio z hosteli.

wyżywienie - najlepiej "po bokach"w garkuchniach. Wychodzi przynajmniej dwa razy taniej, jeśli nie trzy.

dzienne wydatki:

śniadanie (kurczak)67BTH
paliwo do skutera 147BTH
wstęp do parku 2x 200BTH
opłata za parking w parku 20BTH
kawa 2x 40BTH
obiad 2x 50BTH
bilety na bus-a do Bangkoku 2x 140 BTH
kawy i soki 145BTH
pedicure 100BTH
napoje i ciastka 75BTH
kolacja 80BTH
hotel 580 BTH

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
 
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 23 wpisy23 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże